piątek, 7 czerwca 2013

ZOSIA I JEJ ZWIERZYNIEC

Była sobie Zosia mała,
która pieska pokochała,
kotka, myszkę, ptaszka też
kręcił ją więc każdy zwierz.

Obmyśliła pomysł taki,
że na prezent chce zwierzaki

Mama się za głowę chwyta,
tata aż zębami zgrzyta.

Zosia cała uchachana
od rodziców chce warana.
Zosiu, Zosiu, co ty chcesz?
Czy już wiesz to? Czy już wiesz?

Po co ci zwierzyniec cały?
Czy nie lepiej piesek mały?
Zosia tak się zastanawia,
oglądała też żurawia.

W końcu tata rzecze tak:
wybierz kotku: pies, czy ptak.
Zosia zatem wybrała psa,
pies pojawił się raz dwa.

Dziś jest Zosia duża już,
wybór jasny jest tuż tuż,
dokonany za pierwszym razem,
bo została weterynarzem!

PCHEŁKA

Była sobie pchełka mała,
co w koteczku się kochała.
Rozgościła się w futerku,
bo jej miło jest w ciepełku.

Uwinęła sobie gniazdo
tuż za uchem kotka burka.
Drapał się kot łapką każdą,
bo go bardzo swędziała skórka.

Pchełka tak się zakochała
w kocim futrze bez pamięci,
że rozstawać się nie chciała,
bo ją kotek strasznie kręcił.

Burek w końcu zniesmaczony
obecnością gościa tego
machnął łapą zakręcony
wyrzucając z futra swego.

Mała pchełka obrażona
na koteczka czyny takie
spakowała swe walizki
pojechała w ciepłe kraje
rozglądać się za innym nieborakiem.

NIESFORNA OWIECZKA JULEK

Była sobie owca mała,
która stale rozrabiała.
Wszystko wokół rozwalała,
nieraz mamę okłamała.

Nie umiała się zachować
wszystkich chciała naśladować.
Zamęczała owczy świat,
wszystko było jej nie tak.

Narzekała na swój wiek,
zamiast trawy chciała stek.

Denerwowała ją jej biel,
chciała zmienić ją na czerń.

Mama, tata się martwili,
co wyrośnie z owcy tej.
Ale ona stale kwili,
że miast bieli woli czerń.

Pewnej nocy w świetle gwiazd,
ku zdziwieniu ptaków gniazd
wytaplała się w bajorku,
jakby była w Nowym Yorku.

Gdy wróciła do zagrody
nikt nie poznał tej szkarady.
Cała czarna od stóp do głów,
przestraszyła stado krów.

Wszystkie owce podniosły krzyk,
co to u licha jest za wybryk.
Nikt nie poznał owcy małej
i pognały jak najdalej.

Biedna owca wpadła w płacz
i ryczała jak ta klacz.
Mamo, tato na ratunek,
to wszak ja, wasz mały julek.

Jak ją oni zobaczyli,
zaraz kąpiel poradzili.
Odtąd Julek przestał chcieć
całe czarne futro mieć.